O przewracaniu oczami i wzdychaniu w zarządzaniu
Jasne jest, że gdzie ludzie krzyczą na siebie, pomawiają, szantażują się, tam porozumienia szybko nie będzie. To jednoznaczne sygnały, które łatwo dostrzec. Są jednak blokady w komunikacji, których po pierwsze łatwo można nie zauważyć a po drugie – łatwo zbagatelizować. Należą do nich szyderstwo i milczenie, o których pisałam tutaj oraz nieoczywiste wzdychanie i przewracanie oczami 😉
Wzdychanie i przewracanie oczami – okruszki prawdziwych przekonań
Widziałeś taki obrazek? Szefowa krąży od rana pełna napięcia. Usiadła, zaczęła czytać przygotowany przez Ciebie projekt maila. Nie odzywa się, nie komentuje tylko, co jakiś czas głęboko wzdycha i przewraca oczami…
Gdybyś ją zapytał, albo właściwie gdybym ja ją zapytała jako HR-owiec o to co się stało, byłaby pełna podziwu dla swojej samokontroli oraz partnerskiego stylu zarządzania. Uwierz mi, że ona z całych sił starała się w tym momencie „dobrze zarządzać”. Nawet nie wiesz ile ją kosztowało nie skrytykowanie od razu.
Wzdychanie i przewracanie oczami – rodzicielska wyższość
Skąd wynika to wielkie napięcie, które nawet kontrolowane – bo przecież przeszkolony w bardziej akceptowanych współcześnie stylach zarządzania szef myśli, że kontrolować wypada – przecieka w postaci tak drobnych zachowań niewerbalnych?
Jeśli czytałeś już post o ocenie w dwóch nurtach zarządzania to już to wiesz! Mamy do czynienia z menedżerem „rodzicem” a nie „dorosłym”. Co to oznacza?
Czym się objawia to, że szef zbyt często jest w stanie rodzica?
– przekonaniem, że tylko on zrobi wszystko najlepiej (zwróć uwagę na błąd myślowy także specyficzny dla rodzica – „wszystko”), więc nie ma szans, żeby „wszystkiego” nie chciał kontrolować,
– pewnością, że „tylko on” zna właściwe odpowiedzi. W wersji rodzica nadmiernie krytycznego – obyś nie robił czegoś lepiej, bo to zagraża poczuciu własnej wartości szefa i potem szef musi zrobić „wszystko”, żeby odbudować swój „autorytet”,
– (ukrytym) przekonaniem o wyższości swojego stanowiska, co u bardziej zatwardziałych jest niestety (ukrytym) przekonaniem o ich wyższości jako osoby nad pracownikiem,
– traktowaniem innych (niezależnie od doświadczenia, a nie daj boże młodszych) z góry a nie jak partnerów, i to w sytuacji, w której mocno zarzeka się, że zarządza „po partnersku” lub modnie ostatnio – „turkusowo”,
– dawaniem sobie przyzwolenia do oceniania ludzi (!) a nie tylko i wyłącznie odnoszenia się do pracy i postawy pracowników – w kontekście zasad, na jakie się wspólnie umówiliście nawiązując współpracę (w danej firmie, w danych rolach!).
Dojrzewanie do nieprzewracania oczami i niewzdychania
I dopóki szef nie dojrzeje do wersji, w której nie ma w sobie nadmiaru rodzica, tylko płynnie przechodzi do stanu obiektywnego rejestratora rzeczywistości, do strażnika wartości i człowieka cieszącego się z pracy NA RÓWNI z kolegami, z którymi akurat w tej firmie, w tym czasie współpracuje w roli menedżera, dopóty możesz pomyśleć: Zarządzanie – robisz to źle!
Zaraz po tym, oceń siebie – czy Tobie też zdarza się ciężko wzdychać lub przewracać oczami nie wyjaśniając o co Ci konkretnie chodzi w relacji z innymi – w pracy lub w domu?
Dlaczego to zachowanie nie może przynieść dobrych rezultatów w zarządzaniu?
Wspomniana szefowa utknęła w swoim rozwoju i zablokowała cały zespół.
Zespół „coś robi”, ale prawda jest taka, że pracują na 50-60% mocy. Czyli gigantyczna strata – dla nich, bo się marnują i dla firmy, bo zamiast robić coś jakościowo i merytorycznie dobrze, skupiają się na zarządzaniu nastrojem niedojrzałego szefa.
Część osób się jej boi, bo nie wie jakich „kryteriów oceny używa”. Część zaczyna ją lekceważyć, bo ma dość pani wszystkowiedzącej. Część śmieszą próby ukrycia błędów, podpisywanie się pod czyjąś pracą, traktowanie zespołu jak „swojego”, część zaczyna się na niej wzorować.
Nadąsany pseudo autorytet
A jej się „upieka”, bo zarządza nie precyzując zadań i oczekiwań, bo przecież „wszyscy są dorośli” i „powinni” wiedzieć. Więc oni przeważnie nie pytają, nie doprecyzowują, zapominają jaki jest ich zakres zadań, jaki zakres odpowiedzialności, są już w wyścigu do poprzeczki ustawionej tak absurdalnie wysoko bądź po prostu do absurdalnej poprzeczki – bo przecież Ten rodzic wie jak ma być świat urządzony.
W atmosferze „profesjonalizmu poprawiania kropek i przecinków” i jednego wrogiego westchnięcia większość (zepchana do stanu dzieci) przestaje pytać o sens, o wartość dodaną, o autonomię i zespołowość.
Kilka pomysłów na przełamanie nadmiaru lub niefajnych wersji rodzica w szefie i sobie! – znajdziesz tutaj 🙂
*/*
Stawiasz na swój rozwój i nie boisz się trudnych pytań do samego siebie – zapraszam różnież do lektury mojego nowego poradnika „Psychologiczny GPS. Jak zadbać o siebie, stawiać zdrowe granice i tworzyć budujące relacje”.
Uważasz, że ten wpis jest wartościowy? Skomentuj lub napisz mi w mailu! 🙂 Chciałbyś dostawać informację o podobnych bezpośrednio na Twoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter, dołącz do mnie na fb, Linkedin lub do grupy fb praca z sensem 🙂
Świetnie wyjaśniłeś temat ”obrażonego” szefa 😀
Jakbym większość moich szefów widział 🙂 Ale czasami zdarzali się tacy niewzdychający i tych najlepiej zapamiętałem