Dlaczego nie możesz skłonić innych do działania – nawet krzykiem?
Dlaczego nie możesz skłonić innych do działania – nawet krzykiem?
Znam kilka osób, które nie rozmawiają ze swoimi dziećmi i współpracownikami. Oni na nich krzyczą. Liczą przy tym na zmuszenie ich do zrobienia tego, na czym im zależy lub tego, co oni uważają za słuszne.
Często chodzi o drobiazgi typu wyrzucenie śmieci, pościelenie łóżka, umycie samochodu, czy włożenie niebieskiej a nie granatowej koszuli. Krzyk wykorzystują też, by zmusić kogoś do natychmiastowego znalezienia pracy, dokończenia zadania w pracy, czy bezzwłocznego rzucenia wszystkich swoich spraw, by zająć się zaspokajaniem potrzeb krzykacza.
Takie zachowanie prowokuje mnie, aby potrząsnąć taką osobą i powiedzieć: Nie drzyj się! Chwal i wzmacniaj. Spójrz na siebie realistycznie. Nie rób z siebie wszechwiedzącej i nadopiekuńczej matki Polki/ojca Polaka. Wymagaj rzeczy istotnych, odpuść pierdoły i nie dramatyzuj. Znaj miarę rzeczy!
W praktyce, z racji wieku i powagi roli 😉 ograniczam się jednak do przedstawienia uzasadnienia opartego o wiedzę psychologiczną.
Krzyki, wytykanie błędów, nieustanne podważanie kompetencji powodują, że u osoby, która jest ofiarą takich zachowań nie wykształca się wystarczająca kontrola wolincjonalna.
To znaczy, że w wyniku takiego traktowania, człowiek ma problem zarówno z podjęciem decyzji o działaniu, jak i z jego rozpoczęciem
Przeważnie sprowadza się to do tzw. prokrastynacji, czyli ciągłego przekładania rzeczy, które musimy zrobić tu i teraz na później.
Co więcej, taka osoba, coraz bardziej zaczyna skupiać się na swoich negatywnych emocjach (orientacja na stan) a nie na realizacji zadań, które przed nią stoją (orientacja na działanie).
Coraz większą część dostępnego czasu, uwagi i energii zaczyna też przeznaczać na ciągłe rozpamiętywanie i analizowanie zachowania drugiej strony. Na próby zrozumienia dlaczego, to właśnie ona stała się ofiarą ciągłej krytyki i krzyku. Takie uporczywe powracanie w myślach do nieprzyjemnych zdarzeń z przeszłości to tzw. ruminacje, które coraz częściej jej towarzyszą.
Skutki ciągłej krytyki mogą być dwojakiego rodzaju
W czarnym scenariuszu krytykowane osoby zaczynają w tę krytykę wierzyć. Wierzyć w to, że są słabi, bezradni, że wszystko robią źle i tak naprawdę do niczego się nie nadają. Gdyż wtedy właśnie dochodzi do głosu bardzo niefajny mechanizm w myśl, którego jeżeli dostatecznie długo i systematycznie będziesz, komuś wmawiał, że ten ktoś się do niczego nie nadaje, to w końcu dopniesz swego.
W efekcie taka osoba będzie pracowała coraz gorzej i robiła coraz mniej, w myśl zasady, że skoro i tak wszystko robię źle, to właściwie po co się starać.
W mniej pesymistycznym, ale równie niekonstruktywnym wariancie, osoby które będą w taki sposób niedoceniane będą miały tendencję do odrzucania krytyki i ignorowania otrzymywanych „wskazówek”.
Paradoks krzykacza
Paradoks polega na tym, że osoby, które krzyczą najwięcej kompletnie nie widzą, bądź udają, że nie widzą, związku pomiędzy tym, jak traktują osoby w swoim otoczeniu, a tym jak to zachowanie wpływa na ich działanie.
Przeważnie wygląda to tak, że na forum, największy krzykacz będzie bezradnie rozkładał ręce i żalił się, że on nie rozumie dlaczego jego współpracownicy tak słabo pracują i dlaczego nie radzą sobie z zadaniami, przecież on im płaci, daje kieszonkowe, daje służbowe samochody i komórki itp. A po chwili jeszcze będzie dodawał – nieśmiertelne”wszystko na mojej głowie” – samemu stawiając się w roli ofiary.
Krytykując i ciągle nieuprzejmie napominając np. dziecko, partnera, czy pracownika, żeby coś zrobił, masz tylko złudzenie kontrolowania jego zachowania. Osiągasz stan odwrotny od zamierzonego!
Zrozum, że jakkolwiek mocno byś tego nie pragnął (jako szef, rodzic czy partner w związku) nie możesz sterować zachowaniem innych osób. Osoby działają wtedy, kiedy tego chcą. A nie wtedy kiedy na nich naciskasz i krzyczysz.
5-punktowa checklista dla Ciebie
- Upewnij się, że na nikogo się nie wydzierasz. Ani w pracy, ani w domu.
- Jeśli uważasz:
a) że nie jesteś w stanie tego swojego zachowania kontrolować – zbadaj tarczycę – nie żartuję, najprawdopodobniej doświadczasz silnych zaburzeń hormonalnych,
b) że druga strona na to „zasługuje” lub że bez takiego Twojego „dopingu” nic w życiu nie zrobi – poważnie zastanów się nad rozpoczęciem psychoterapii.
- Wybieraj związki w pracy i domu, z osobami, z którymi Ci rzeczywiście po drodze. Resztę (także krzyczących na Ciebie) grzecznie wyproś ze swojego otoczenia.
- Nie staraj się nikogo diametralnie zmienić, to jest z góry skazane na porażkę. Szkoda Twojego czasu.
- Jeśli mimo wszystko chcesz to robić, to zacznij od zmiany w sobie:
a) bądź uprzejmy (nawet krytykując używaj komunikatu Ja i nie podnoś głosu),
b) przepraszaj, jeśli się zagalopowałeś,
c) zacznij zauważać i doceniać nawet małe rzeczy, które osoby wokół Ciebie robią dobrze oraz ich pozytywne cechy
d) świeć przykładem, żeby nie wpisywać się w regułę przyganiał kocioł garnkowi 🙂
Źródła:
Magdalena Marszał – Wiśniewska (2001). Wychowawcze uwarunkowania orientacji na stan: jak można nie wykształcić silnej woli? Przegląd psychologiczny. Tom 44 nr 4, 479-494.
Robert Maurer (2007). Filozofia kaizen. Jak mały krok może zmienić Twoje życie. Gliwice: Helion.
*/*
Stawiasz na swój rozwój i nie boisz się trudnych pytań do samego siebie – zapraszam różnież do lektury mojego nowego poradnika „Psychologiczny GPS. Jak zadbać o siebie, stawiać zdrowe granice i tworzyć budujące relacje”.
Uważasz, że ten wpis jest wartościowy? Skomentuj lub napisz mi w mailu! Chciałbyś dostawać informację o podobnych bezpośrednio na Twoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter, dołącz do mnie na fb, Instagramie lub do grupy fb praca z sensem
Najgorsze, kiedy krzyk stosuje się wobec dziecka….
Wszystko bardzo pięknie. Tylko niestety czasem, kiedy uprzejmość spotyka chamstwo, agresję i bunt – to się nie dogadają 😉 Myślę jednak, że masz sporo racji. Co zrobić jednak, aby nie sterować zachowaniem innych, a zachęcić ich do pomocy (zaangażowania)?
Nati masz całkowitą rację. Najgorsze jest to, że wielu z krzykaczy nie zdaje sobie sprawy, że to robi i że ma to aż tak duże znaczenie dla późniejszego nazwę to komfortu życia ze sobą i innymi.
Wiesz, dla mnie najważniejsze jest, żeby po swojej stronie zrobić co tylko można. Nie odpowiadasz za zachowanie drugiej strony. Im bardziej naciskasz, tym mniej dojrzałe będzie zachowanie drugiej strony. Czasem trzeba po prostu zignorować, nie trwać w takiej komunikacji. A na pewno samemu nie dać się wkręcić w krzyk. Całe tony wiedzy na temat zarządzania takimi relacji są. Niektóre wskazówki spisałam m.in. tutaj -https://www.jakzarzadzacpoludzku.pl/7-wskazowek-jak-sobie-radzic-z-potworami/
Krzyk musi być stanowczy i ukazywać kim tak naprawdę jesteś. Każdy wyczuje czy krzyk to groźba czy wskazówka czy po prostu stanowczość 🙂
Bardzo ciekawe porady. Chiciaż czy nie uważasz, że krzykacz nie widzący problemu zapisze się na terapię, to tak? Wydaje mi się, że długa droga do takiego stanu 🙁
Stanowczość w niektórych sytuacjach np. gdy łamane są wartości jest jak najbardziej wskazana. Krzyk jednak nigdy nie prowadzi do konstuktywnej relacji. Jesli ktoś wybiera wyrażanie siebie przez krzyczenie to ponosi też skutki tego w postaci np. odbierania go przez innych nie jak dorosłego, ale np. ciagle niezadowolenego lub uprzykrzajacego życie innym nadmiernie krytycznego Rodzica. Więcej o tym, jak się “tego pozbyć” możecie przeczytać tutaj: https://www.jakzarzadzacpoludzku.pl/kursik-jak-rozliczyc-sie-z-przeszloscia/
Długa Andrzeju, długa ta droga w przypadku niektórych osób. Natomiast wiele osób np. ze zmęczenia czy wcześniejszych automatycznych przyzwyczajeń nie zauważa w ogóle tego, w jaki sposób mówi do kogoś. Nie zdaje sobie sprawy, że jego czy jej słowa i ich sposób wypowiadania ma znaczenie. Sporo osób, gdy o tym rozmawiamy zaczyna się sobie przyglądać w tym temacie a to pierwszy niezbędny krok, by cokolwiek zmieniać.
Mam wrażenie, że ciągły krzyk niejako z nim oswaja, nie robi on już po pewnym czasie wrażenia, a wręcz wywołuje bunt. Wiadomo, że negatywnie wpływa zarówno na tych co krzyczą i na tych co muszą go znosić.
Niestety do wszystkiego można się przyzwyczaić… ale po co?
Mówi się “krzykiem nic nie załatwisz” – niestety, to nieprawda. Wszyscy krzykaczy i agresorów potępiają, ale swoje bieżące sprawy często udaje im się załatwić – po prostu łatwiej jest im ustąpić, niż się przeciwstawić. A szkoda… na szczęście szeroko rozumiana psychoedukacja i coraz powszechniej dostępna wiedza praktyczna na temat sposobów radzenia sobie w relacjach międzyludzkich umożliwią wielu obcującym na co dzień z agresorami werbalnymi poprawę własnej sytuacji. I świetnie!;-)